Czy słodziki są niezdrowe?
Nadmiar cukru w diecie jest zły – wie to praktycznie każdy. Szczególnie dobrze zdają sobie z tego sprawę producenci żywności. Widząc spadające słupki wyników sprzedaży postanowili wprowadzić na rynek całą gamę produktów sugar-free, w których tradycyjny cukier zastąpiono słodzikami. Dziś przyjrzymy się najpopularniejszym substancjom słodzącym i rozprawimy się mitami na temat ich szkodliwości.
Czym właściwie są słodziki?
Słodzik to zwyczajowa nazwa, którą określa się zamienniki cukru, czyli substancje pochodzenia naturalnego oraz sztuczne związki chemiczne, których smak umożliwia wykorzystanie ich jako alternatywy dla cukru spożywczego (sacharozy).
Już teraz możemy obalić więc pierwszy mit, czyli twierdzenie, jakoby słodziki były czymś złym, ponieważ nie występują w naturze. Otóż występują, i to silniejsze niż te wyprodukowane przez człowieka. Wystarczy wspomnieć tu popularne zamienniki cukru w rodzaju stewii czy erytrolu, tak chętnie wykorzystywane w „fit” przepisach. Laur pierwszeństwa w słodkości należy się jednak owocom Thaumatococcus daniellii, których ekstrakt jest aż… 3500 razy bardziej słodki niż sacharoza.
To prawda, substancje w rodzaju aspartamu czy acesulfamu K zostały wyprodukowane w laboratoriach, ale nie czyni to ich w żaden sposób ekstremalnymi czy niebezpiecznymi w użyciu dla człowieka. To proste cząsteczki, których wysoka słodkość (ok. 200-300 razy wyższa niż w przypadku cukru spożywczego) sprawia, że koszt produkcji żywności z ich wykorzystaniem znacznie spada.
Prędzej niż słodzik zaszkodzi Ci… sok owocowy
Jedną rzecz należy powiedzieć od razu: aspartam NIE JEST rakotwórczy. To szkodliwy mit na temat najpopularniejszego słodziku, który obalono w tysiącach badań naukowych. Obecnie ponad 100 organizacji zajmujących się zdrowiem (w tym Europejski Urząd ds. Żywności, EFSA). Nie istnieją żadne dowody potwierdzające związek spożywania aspartamu z występowaniem nowotworów.
Oczywiście słodziki mogą być szkodliwe, ale tylko w ekstremalnych dawkach, bo jak wiemy – to dawka czyni truciznę. Aby spożyć maksymalną dopuszczalną dawkę aspartamu (3g na dobę dla osoby dorosłej ważącej 75 kg) należałoby przy jednym posiedzeniu spożyć… ok. 21 litrów coli zero – to 64 puszki. Wyczyn absolutnie niewykonalny, biorąc pod uwagę, że dawka śmiertelna wody wynosi ok. 6 litrów, a taka podaż płynów z pewnością wywołałaby wymioty.
Argumentujący za szkodliwością aspartamu często przypominają, że zawiera on metanol. To prawda, litr napoju słodzonego aspartamem dostarczy ok. 55 mg metanolu do krwioobiegu, ale niewiele mniej (bo 45 mg) dostarcza przeciętnie litr soku z jabłek czy pomarańczy. Złą wiadomość mamy dla miłośników brandy – niektóre odmiany tego alkoholu potrafią dostarczyć w litrze nawet 10 810 mg metanolu, czyli 196 razy więcej niż aspartam. W zasadzie każdy alkohol (nawet zawierająca niewiele metanolu jak na trunek whisky) dostarcza więcej metanolu niż słodzik do ludzkiego krwioobiegu. Mimo to nie boimy się wznosić toastów. Czemu więc mamy bać się zjadania produktów, które zamiast nadmiaru szkodliwego cukru zawierają śladowe ilości nieszkodliwych słodzików?
Małe ostrzeżenie na koniec
Wiemy już, że nie powinniśmy się bać słodzików. Oczywiście istnieją sytuacje, w których spożywanie ich nie jest wskazane. Jednym z nich jest sytuacja, w której cierpimy na rzadką chorobę genetyczną – fenyloketonurię. Ta dolegliwość sprawia, że organizm nie jest w stanie prawidłowo metabolizować fenyloalaniny, będącej składnikiem wielu słodzików. Takie osoby muszą jednak całe życie stosować specjalną dietę, więc ich szanse na nieświadome zjedzenie słodzików są bliskie zeru.
Jaki z tego wniosek? Zamiast bać się słodzików, możesz zacząć śmiało włączać je do swojej diety i ułatwić sobie w ten sposób wyeliminowanie z niej tradycyjnego, znacznie bardziej szkodliwego cukru.